środa, 7 października 2015

Wiersze z Blizy

Pielgrzymka motocyklistów

Zdejmują kaski. Uwalniają się. Wolno,
jak najwolniej, i miejsca tyle, ile u stóp wzgórza ma plastikowa,
mechaniczna żabka pływająca w aureoli pomarańczowej miski. Osiadają

jak ziarnka wulkanicznego piasku 
w piaskownicy pod gejzerami Islandii. Lawa,

potem lawina powrotów, deszcz meteorytów 
w slow motion. Będziemy go chcieli wyprzedzić,
wyposażeni w CB radio które ma przechytrzyć pistolet

policyjnego radaru. Nerwowi i neurotyczni,
nie umiejąc zdecydować co zrobić z czasem, który kradniemy,
a tak naprawdę prosić się o wypadnięcie z trasy i pierdolnięcie

w cukrownię Środa Wielkopolska, wyobrażając sobie,
że ziarenka gigantycznego silosu rozsypią się po całej okolicy. Gubią się

tylko klucze do mieszkania, wieszamy obwieszczenie
Uczciwego znalazcę proszę o wrzucenie do skrzynki.
Numer skrzynki. Numer bloku. 


Głuptaki na Christiansø

Po raz pierwszy w życiu piszę wiersz na statku. Nie będzie w nim
kołysania. Na brzegu został głuptak
o oczach jak niebieskie soczewki kontaktowe. Dziobie

w kabel, być może chciałby odciąć prąd, myśli albo ja, albo oni. W końcu
doznaje porażenia, ale nie na tyle poważnego, aby umrzeć,
jedynie zastyga w stuporze albo jak na pocztówce. To tak jak my,
zawieszeni w tej przestrzeni

jak obrazki. Zobacz! Jest malowniczo i sielsko,
babuleńka mówiąca w języku duńskim (to ten, który brzmi
jakby się krztusić surowym mięsem)
wręcza każdemu z nas kiść jarzębiny. Nie sposób

się tym najeść, ale ile wzruszeń.

Google street view

Podobno kiedy się zapił kuzynka utworzyła
z okazji pogrzebu wydarzenie na facebooku.
Ci, którzy nie przyszli,

deklarowali wcześniej: Spoko! Dam radę!
Będę na sto procent! Jakby się umawiali na domówkę.

Nie dowiedziałem się o tym,
choć siedzieliśmy przez osiem lat w jednej ławce,

więc nie wiem kto miał zrobić kanapki, kto przynieść chipsy
i czy była zrzuta na prezent od tych, którzy wierzyli

w moc znieczulenia zaklęciami, słowami:
wydarzenie. Deklaracja. Sto procent.
Spirytus salicylowy ma tylko siedemdziesiąt.

Nie poznałem lokalizacji, więc na nic Google street view,
choć wystarczyłby nadpobudliwy pies-przylepa,

którego interesuje skład substancji organicznych
każdego zaułka. Gdyby nie ta stara linka holownicza,
która służy mu za smycz.


Więcej - najnowszy numer kwartalnka Bliza. Szukajcie w Empikach, etc.

1 komentarz: