Ma
bilet do Hongkongu, ale zamiast lecieć,
jest
kompletnie pijany i dzwoni na straż pożarną:
jestem
małym, samotnym kotkiem, czy mógłby mnie Pan
zdjąć
z drzewa? Tak
naprawdę bardziej przypomina słonia,
ma grubą i popękaną
skórę na piętach, oraz absurdalną pamięć, obsesję
wierszy pełnych
doraźnego, hermetycznego konkretu,
jak twarz mamy
koleżanki z podstawówki,
o której wie tyle,
że pracowała w policyjnej izbie dziecka
(na
dzień
dobry odpowiada
niepewnie, jakby nie poznała,
jakby znała za
dobrze). Mógłby skorzystać z usług pedicure,
oczyścić się,
wyluzować, usiąść przed podróżą. Lecz jego kot
chowa się pod
łóżkiem w porze karmienia. Wścieka się:
przestań uciekać
przede mną, neurotyczny chuju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz