Po raz pierwszy w życiu piszę wiersz
na statku. Nie będzie w nim
kołysania. Na brzegu został głuptak
o oczach jak niebieskie soczewki
kontaktowe. Dziobie
w kabel, być może chciałby odciąć
prąd, myśli albo ja, albo oni. W
końcu
doznaje porażenia,
ale nie na tyle poważnego, aby umrzeć,
jedynie zastyga w
stuporze albo jak na pocztówce. To tak jak my,
zawieszeni w tej
przestrzeni
jak obrazki.
Zobacz! Jest malowniczo i sielsko,
babuleńka mówiąca
w języku duńskim (to ten, który brzmi
jakby się krztusić
surowym mięsem)
wręcza każdemu z
nas kiść jarzębiny. Nie sposób
się tym najeść,
ale ile wzruszeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz