niedziela, 22 września 2013

EXCITING ADVENTURES OF LAIKA, THE DEAD SPACE DOG. Epizod 1: Santa Muerte.



Akcja dzieje się w Meksyku. Santa Muerte (albo La Santissima Muerte, Señora de las Sombras, Señora Blanca, Señora Negra, Nina Santa, La Flaca), zwana również Świętą Śmiercią, a przez swoich wyznawców Chudą dziewczynką lub Chudzinką (ach, pieszczoty) w zasadzie istnieje jako postać religijnego kultu- dodajmy, że żadnych procesów kanonizacji, nic, a ponadto kościół katolicki drży pod sutannami, że Santa Muerte, nie do końca mieszcząca się w ramach katolicyzmu, podkradnie im wyznawców już zupełnie. Na dzień dzisiejszy katolicy, obok kanonu świętych, wierzą sobie w Świętą Śmierć i nie widzą w tym żadnych problemów. No  i dobrze.
Skąd wzięła się Santa Muerte? Tutaj większość zainteresowanych problemem potyka się o drobny problem. Jedni twierdzą, że pochodzi w prostej linii  od jakiegoś zramolałego boga azteków. Bóg azteków nosił dźwięczne imię Mictlantecuhtli i był, oczywista, bogiem śmierci. Rządził sobie w królestwie umarłych. Miiał żonę. Można mieć tutaj wrażenie, że odnosił się do niego Dante ponieważ owo królestwo u azteków miało aż 9 poziomów i Mic...coś tam mieszkał sobie na ostatnim. z Santa Muerte łączy go wizerunek, pod jakim przedstawiali go wierni. Zarówno SM, jak i Mic...ple ple to ludzkie szkielety. Mnie osobiście nie wydaje się, żeby SM pochodziła od niego, ponieważ różnią się zasadniczo w kwestii sympatii dla ludzi. Mic...mhm, nie lubił ludzi, nie podobał mu się zamysł, że mogą zostać stworzeni, i gdy jakiś jego boski kumpel skompletował kostki, by poskładać z nich człowieków, Mic...taaa, rzucił się na te kostki, połamał je i popsuł. Santa Muerte zaś wydaje się lubić ludzi, ale o tym zaraz.
Mic...coś tam ze Świętą Śmiercią łączy również składanie ofiar. Aztekowie składali je, żeby zostać przyjętym do królestwa. Świętej Śmierci za to ofiary są składane  z prośbą o wstawiennictwo
Santa Muerte ma również mocne odniesienie do kultury chrześcijańskiej. Sam jej wizerunek powinien nam przypominać o tym, że życie doczesne jest jedynie iluzją, bo i tak umrzemy (brzmi znajomo, co nie?). Przedstawiana jako taki szkielecik, SM mówi o dualizmie, w jakim przyszło nam żyć- niezaprzeczalnie w takim odniesieniu i z takim ładunkiem kulturowym na barkach jesteśmy gdzieś pomiędzy śmiercią, życiem i wieczną hulanką, a wszyscy wiedzą, że tylko ta ostatnia się liczy. Jeszcze chwila w kwestii wizerunku: Święta Śmierć jest często rozumiana jako Śmierć Tryumfująca, która z berłem, koroną i w ogóle na bogato pomaga ludziom w ich małych problemach.

Teraz trochę o kulcie śmierci, bo wydaje mi się on bardziej prawdopodobnym podłożem, na którym mogła wyrosnąć SM. Weźmy na przykład taki Dzień Zmarłych. W Meksyku jest to wielka feta, podczas której całe stada ludności dygają na cmentarze, odprowadzane dźwiękami jarmarcznych trąbek, całe w kwiatach, wstążkach, festynach i z dziećmi, które pakują sobie w usta cukierki i czekoladki w kształcie czaszek. Bajka. I niech mi ktoś powie, że to nie była tylko kwestia czasu, no proszę.
Druga teoria o początkach SM mówi o tym, że jej kult pojawił się dopiero w latach 60’ XX wieku. Jak dla mnie bzdura totalna, ponieważ pierwsze wizerunki śmierci w takim kontekście datowane są mniej więcej na XVIII wiek. Ponadto argumentem za tym, że jest to bzdura jest fakt, że uprawianie kultu SM było właściwie zabronione aż do XIX wieku. Być może ta druga teoria mówi tylko o tym, kiedy mniej więcej cały kult miał swój rozkwit i świecił pełną chwałą. wcześniej bowiem, jak tylko odkryto, że SM jest kultywowana, kazano spalić wszystkie jej wizerunki, jakie znaleziono. z tego, co pamiętam, pozostał tylko jeden, drewniany. Pewnie schowany przez jakąś przezorną, meksykańska babkę pod kolorowym dywanem w sypialni. Do tej pory zresztą SM nie może się w większości miast pojawić obok wizerunku dowolnego „dozwolonego” świętego, bo będą konsekwencje!

Dobra, teraz może wróćmy na chwilę do wizerunku wizerunku, bo już o tym delikatnie napomknęłam. SM- szkielecik w szatkach, mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Kednak pamiętajmy, że jesteśmy w Meksyku, więc musimy teraz potaplać się w symbolice, której nie musimy wcale rozumieć, bo to przecież nie nasze podwórko. Nie mniej jednak, uwaga:
Ponoć nie ma dwóch identycznych Santa Muerte.Ich wygląd różni się w zależności od fantazji tego, kto je przyodziewa.Nie różni się jedynie rdzeń tych wizerunków- szkielet z kosą. Co ciekawe, Santa Muerte może być zarówno mężczyzną, jak i kobietą. Jako mężczyzna- chociaż niezaprzeczalnie jest tytułowany jako kobieta- przybiera trzy formy. Białą, czerwoną i czarną. Majpopularniejsza jest biała SM, która pomaga w oczyszczeniu i zdobywaniu lojalności. Czerwona, odpowiadająca za miłość i uczucia, może nam zagwarantować stabilizację w rodzinie i namiętne życie z partnerem. Czarna chroni nas ode złego oczywiście. Istnieją jeszcze inne wariacje, na przykład złota Santa Muerte, która przynosi kasę i dobrobyt, zielona, która sprawia, by sprawiedliwości stała się zadość, żółta jest od zdrowia, niebieska dla mądrych studentów etc. etc. etc.


Generalnie jednak, jeśli przybędziemy pod wizerunek Santa Muerte z butelką tequili, paczką skrętów i może jakimś owocem, to możemy prosić ją o wszystko. Niestety nie jest tak dobrze- jak prosimy, to musimy również obiecać coś. Jeśli zaś obietnica nie zostanie dotrzymana, jedyne co nam pozostaje to wziąć łopatę i zakopać się w ogródku, bo podobno straszniej być już nie może. Najczęściej jednak SM nie wymaga od swoich wyznawców za dużo- ot, jakaś mała ofiara, albo chociaż skromny tatuażyk na całe plecy (ja mówię skromny, a to dowód największego oddania SM- podarunek z własnego ciała). Ciekawe są również atrybuty SM, bo tutaj to już symbolika rośnie jak nadmuchiwany balon. Przykładowo- najbardziej standardowe wyposażenie SM to kosa i globus. Kosa- wiadomo- mroczny żniwiarz, dociera wszędzie, danse macabre, ucinanie nici życia. Meksyk jednak o wiele radośniej do tego podchodzi i przypisuje kosie symbolikę nadziei i dobrobytu – związane z plonami- oraz odcinanie negatywnych wpływów, energii, zależności. Globusik to oczywiście świat, a fakt, że SM ma go w garści oznacza, że można jej mówić „szefie”. Prócz tego SM pojawia się w towarzystwie w zasadzie wszystkiego, co możemy uznac za symboliczne- łusek, klepsydr, ryb, sów, lamp naftowych etc. . Taka klepsydra pokazuje czas życia na ziemi, oraz kładzie  mocny akcent na „death is only the begining!”. Sowa mówi o tym, że SM widzi nas również w nocy, ponieważ może śmigać w ciemności i nie wpadać na latarnie. Albo jako posłaniec, albo jako ostatni odwiedzający. Lampa za to symbolizuje mądrość, która powinna przyświecać nam podczas wędrówki przez wątpliwości i niewiedzę.
Santa Muerte, jak każda porządna postać religijna, ma również swoje obrządki i święta. Tutaj jest bardzo podobnie jak u katolików- procesje, modlitwy pod niebiosa, kwiaty do stóp obrazu/figurki. Jako taka postać Santa Muerte przedstawiona na wizerunku traktowana jest jako prawdziwa osoba. Warto nadmienić, że te jej portreciki nie istnieją bez otoczki z fajek, kwiatów, alkoholu i innych:


Wierni uważają- a są to bardzo często ci sami wierni, którzy modlą się do NMP, Jezusa i innych- że SM jest strasznie potężna i potrafi udzielać wielu łask. To, co różni SM od typowych świętych, to zakres usług. O ile możemy prosić jakiegoś tam świętego (czy np. archanioła) o to, by ktoś nas w końcu pokochał, to do SM idziemy z konkretami.  SM bardzo chętnie występuje na przykład w roli Sprawiedliwego Mściciela- niszczy mienie, powoduje śmierć, uszkodzenie ciała, ból i sromotę, ale pod warunkiem, że kara jest zasłużona. Dziwki z Meksyku modlą się do Señora de las Sombras razem z taksówkarzami, alfonsami, cieciami etc. o to, by ich praca, wykonywana w nocy, była  bezpieczna. Ponadto jeszcze SM wyciąga swoje kościste rączki (a, to jest w ogóle ciekawe- ona jest cała zakryta, ma tylko ręce i głowę na wierzchu, co oznacza ukrywanie swojego prawdziwego JA, jak to mają w zwyczaju ludzie) i ratuje ludzi, którzy mają kłopoty z czarną magią, zaświatami, źle wykonali jakiś brzydki magiczny rytuał etc.
Święta Santa Muerte wypadają na 1 listopada i 15 sierpnia- nie wiem, czemu, albo zmarli, albo plony.
(z drugiej strony 15 sierpnia to jakaś matka boska od zboża, więc mogę mieć rację).
Ogólnie cały kult nadal jest ukryty za grubaśną zasłoną tajemnicy. Wszelkie obrządki, modły etc. mają miejsce pod ołtarzami, które są zbudowane w domach prywatnych. Jednak coraz częściej  SM wychodzi na ulice- gdzieś tam nawet pokusili się o przedstawienie Jezusa z Santa Muerte u boku. Poza tym oczywiście błogosławiona niech będzie kochana popkultura. Pod sztandarem majtek zrobionych z podobizny Che wyciągnęła swoje macki po SM i sprzedaje jej małe figurki na bazarkach, jej wizerunki na koszulkach, plakaty, podstawki pod kubek i co tam chcesz, człowieku.



W ogóle ciekawe jest, kto wierzy w Santa Muerte. Zwykle są to dziwki, złodzieje, narkomani, ludzie nocy, pijacy itd. Jak dla mnie to oni właśnie, ponieważ w Meksyku nikt nie jest ateistą, stworzyli sobie kult zgodny z ich zapotrzebowaniami. Jakoś nie wyobrażam sobie meksykańskiej prostytutki, która przed wyjściem na rabotu klęka pod wizerunkiem NMP i prosi „maryjko, oby nikt mi dziś nie wyrżnął fangi w nos”. (jest jeszcze, ale to już na północy Meksyku chyba, narkotykowy Jezus, czyli Jesús Malverde, który opiekuje się handlarzami, hm).
Tak sobie myślę, że gdybym żyła w Meksyku, jak powinnam (zaraz po Alabamie) to też bym czciła Santa Muerte. Drżyjcie, wrogowie.

1 komentarz: