W przedszkolu Dagmara była pierwszą dziewczynką
która zaśmiała się do mnie. Na bal karnawałowy
przebrała się za puszkę coli; jej uśmiech
jak zawleczka, której nie da się wyjąć.
Miała w sobie świeże jeszcze ciało. Teraz kocham się w kobietach
o płucach czarnych od dymu papierosowego,
zostawiam u nich klucze i słuchawki. Nic i nikt do mnie nie dociera,
tylko kaszel, hałas maszyn. Nasze rozmowy
przerywamy w pół zdania, brakuje materiałów łatwopalnych.
Może tylko żołądkowa gorzka, potem
usiłuję cię przenieść z kuchni do łóżka,
próbując sobie przypomnieć
jak się robiło chwyt strażacki.
która zaśmiała się do mnie. Na bal karnawałowy
przebrała się za puszkę coli; jej uśmiech
jak zawleczka, której nie da się wyjąć.
Miała w sobie świeże jeszcze ciało. Teraz kocham się w kobietach
o płucach czarnych od dymu papierosowego,
zostawiam u nich klucze i słuchawki. Nic i nikt do mnie nie dociera,
tylko kaszel, hałas maszyn. Nasze rozmowy
przerywamy w pół zdania, brakuje materiałów łatwopalnych.
Może tylko żołądkowa gorzka, potem
usiłuję cię przenieść z kuchni do łóżka,
próbując sobie przypomnieć
jak się robiło chwyt strażacki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz