Piosenka o drugiej Irlandii
Marcie Frątczak
Ten nadmiar, ten ostry jak brzeg liścia, jak morska sól
Przesyt przywileju.
Seamus Heaney, „Ostrygi”
Heaney otwiera ostrygę. Belfast otwiera ogień.
Czytelnik otwiera książkę: powiedz, powiedz, no powiedz
po co ci takie truchełko? Po co ci te bebechy?
Rozbijasz skórę orzecha, głos odbija się echem,
trafia pod strzechy Belfastu, który otwiera oczy.
Budzi go dym papierosów. Ciągle poci się, poci
że nic a nic to nie mówi. Potem pali się, pali
płynący, aby ocalić, statek z gladiatorami,
zabiera od zapomnienia: ostrygi, małże, sushi.
To wszystko miało pójść z dymem, ale tylko się dusi.
To dobrze, niech będzie gęsto, niech się duszą w tym tekście
słowa jak balast Belfastu. W Peweksie. W Pekaesie.
Układy chaotyczne
Najbardziej poetycka jest umowa o dzieło,
a dzieło jest układem dynamicznych skojarzeń,
więc jeśli jeż, to korona z cierni,
a jeśli Bóg, to z obrożą-zabawką.
Umowa o dzieło, a może o działo.
Dlaczego, mamusiu, po jednej stronie
ulicy jest tabliczka przystankowa „Armii Poznań”,
a na przystanku powrotnym tej tabliczki nie ma?
Tak się czasem zdarza. Lecz nie ma się zdarza.
Może Bóg zapomniał o okolicy za miedzą,
gdzie ulice bez nazw i psy bez obroży?
Armia Poznań dotarła tylko do tego momentu,
dalej teren prywatny i prywatne zniszczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz