Odprawiam poezję. Sami wiecie, jak to jest.
Człowiek pisze, a ktoś - nie wiadomo kto - słowa
nosi. Kto nosi wiązki słów na zgarbionych plecach?
Nosi, czy raczej donosi? Więc mam już dość.
I poezja znika, idzie sobie gdzieś. Ale wraca.
Kuba powiedziałby - wraca jak ruda suka.
Ja ująłbym to tak: wraca jak ruda suka z odrostami.
Czaruje, umagicznia i obiecuje nowy trans
ze słownikowym zestawem słów.
Tymczasem włączają się fazy księżyca i inne
przejściowe rozwiązania. Boje przyboju szaleją
na łańcuchowej uwięzi. - Proszę wycieczki, oto
metafora łańcuchowej suki. Poezja to potrafi.
Kto słowa nosi, ten dzieci ma garbate. Odprawiam,
odmawiam udziału. Słowa lecą same, lecą i
sensami miecą. Ach, rym! Rym na koniec, gdy
wszystko stracone. Odległość między słowami
rośnie i rośnie, a sensu nie ubywa. Zauważyliście?
Kuba, dziękuję :)
OdpowiedzUsuń