Poprawiałem w ogrodzie wiersze znajomej, w tym czasie
nabuzowany pies biegał radośnie i bez celu,
potem wytarzał się w padlinie. Wściekłem się,
ale można było się tego spodziewać,
skoro ma imię po Ryśku Riedlu. Cały w trawie i zwłokach
skowronka? To nie skowronek, to resztki ryb -
pokarm ptaków wodnych,
tych, które rzadziej doświadczają ognia,
niekoniecznie śpiewają, raczej skrzeczą, gdy coś uwiera je w gardło.
Poprawiałem w ogrodzie wiersze znajomej,
musiałem przerwać, żeby umyć psa, przygotować na drogę
od furtki do drzwi, ostatnią
w dniu dzisiejszym. Jakby ten kraj chciał mnie uchronić, dbać
o niepoczęte, słabsze,
spalające się mniej skutecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz