niedziela, 3 października 2010

You will never walk alone


Who by fire?
Who by water?



Śniło mi się, że byłaś damą z pluszowym pieskiem,
który pozostawia po sobie rude kłaki. To mogły być rewersy

prawdziwego ognia, prawdziwego, piekącego bólu
zżerającego od środka. Na tej ziemi jałowej
nie ma już miejsca na game of chess, na spokojną strategię .

Szachownica jest teraz piłką ze sztucznej skóry, poruszającą się zbyt szybko.
Napędzają ją tysiące krwiożerczych gardeł.

Śniła mi się ta sama piosenka, którą miałem w słuchawkach
gdy odchodziłem w swoją stronę, w dniu, kiedy uciekła od nas ruda.
Zignorowałem cię, choć chciałaś jeszcze o tym porozmawiać.

Teraz zabieram cię z pomiędzy torów pociągu
i zaszywam pod sercem jak tumor cordis, w próżniowej pompie
swojego ciała. Słyszę tę sama piosenkę, zagłusza niepewny stukot kół.

6 komentarzy:

  1. Podoba mi się, tak jak mówiłam, bardzo, o wiele bardziej niż ten "krwawy", ale może jednak coś z tymi czasownikami w ostatnich cząstkach? :)

    Znaczy bardzo fajny wiersz, ale ja proszę o wyprostowanie drobaizgów.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja wiem, dear, miałem mega rozj... poniedziałek i w końcu nie poprawiłem :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. a masz jakąś propozycję? bo ja kombinuję jak koń pod górkę i nic nie umiem wyciąć z tych czasowników :/

    OdpowiedzUsuń