Jakub Sajkowski
Poezja kobieca
Śmiertelne piękno pikowało z wdziękiem jaskółki
przecinającej na pół przestrzeń
pomiędzy klifami, wbijało się we mnie,
choć tego dnia miało być odwrotnie:
naiwny, bez skazy i obcych elementów
miałem wyjść z ciała kobiety.
Dwadzieścia lat później
na prowincjonalnym cmentarzu,
w dalekim kraju
znalazłem nagrobek dziewczynki,
która zmarła w dniu moich urodzin.
Już wiedziałem, że moje ciało
nie doniesie żadnego dziecka,
choć zawładnie nim obsesja. Będę kobietą
w ciele mężczyzny;
z odmą, pustą, złamaną ptasią kością.
Justyna Krawiec
kolejny bez tytułu
w ten sposób rozpisać można wszystko. w mieście
zanosi się na deszcz, wróżę to z jaskółek,
śmiało pikujących między rozpędzone auta.
z opadających liści, nagłych zbiorowisk
na przystankach autobusów.
słońce prześwietla wszystko, razi ponad
krawędzią dachów. jest coś niepokojącego
w tym widoku. przedarty kadr, sklejony na
ślinę, która wysycha i paruje w upale.
ludzie lepią się do powietrza. ich niezdarne,
hamowane wiatrem ruchy przypominają sen:
leżę sparaliżowana i czuję- ktoś zły
trzyma wskazujący palec na moich plecach.
moje ciało faluje jak choroba, nienaturalne
w odbiciach ruszających autobusów. myślę, że
pierwsza kropla przyłożona do piasku
jest bardziej święta niż suche ciało boga
na wilgotnym języku. teraz rozumiesz, chłopczyku?
moja jaskółko z pokruszoną kością, która chowa się
przed deszczem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz