czwartek, 26 sierpnia 2010

Dwa wiersze o psach

Justyna Krawiec


Pies.

pies, który we mnie mieszka nie wie, że nie wrócisz.
nie jest spragniony, głodny, nie chce stąd wyjść.
czeka.

potem otwiera oczy i przestaje cię dostrzegać, traci węch.
zwija się w kłębek próbując odnaleźć serce.

pocierasz kciukiem kręgi, poddaje się dłoniom. jest kukiełką,
a jego miejscem są kąty.

pies, który we mnie mieszka składa się z kłów i warczenia.
odzyskał wzrok i węch. teraz nie podejdziesz za blisko.





Jakub Sajkowski

You will never walk alone

Śniło mi się, że nazywam cię suką, przy czym nie chodzi o człowieka,
ale o gasnącego, bezdomnego psa, z coraz rzadszą, rudą sierścią
(ogniem coraz bardziej zapadającym się do środka),
na przykład na opuszczonej stacji moskiewskiego metra.

Zresztą, mogę się mylić, bo twoją płeć tym trudniej mi określić,
że jestem oddalony o tysiąc trzysta kilometrów
(nawet tam, nawet dla ludzi, którzy przechodzą obok ciebie,
ale boją się dotknąć, jesteś obca).

Śniło mi się że masz mundur czerwonej rewolucjonistki
i gdy idziemy późną wiosną na Patriarsze Prudy, twoja twarz
jakby stawała się bezkształtna z gorąca, twój głos

mechaniczny jak spikerka w pociągu. Usiłujesz
wtopić się we mnie, być moim cieniem. Masz raka
i gasnąc nieludzko wyjesz z bólu.

1 komentarz:

  1. udaje się Wam po raz kolejny skontrastować spojrzenia. ponieważ wiersz Kuby znam i bardzo cenię skupię się na Justynie. Odważnie poszłaś z tym sercem i bardzo mi się to podoba, masz wyczucie, kiedy trzeba powiedzieć dosadnie, wprost, bez owijania w sreberko.

    OdpowiedzUsuń