piątek, 28 czerwca 2013

Dwa nowe wiersze

Zacznijmy od sklepu z pamiątkami 

na przykład  pantofelek dla zakochanej rozwielitki,
został w miasteczku,
gdzie nie ma już zamku ani katedry,

za to na ruinach wybudowano miniatury,
są ogrodzone płotem pod napięciem.
Mówisz  idź stąd, zasłaniasz kościół –

ale czy zdjęcie jest potrzebne,
jeśli taki kościółek zmieści się w twojej torebce? Jeśli jego iglicą
mogłabyś malować usta? To dlaczego ich nie słuchasz?

Słucham, kochana, Boskie jest to, co mówisz, 
ale nie pomogę ci w odtworzeniu niczego,
w uprawie twojej maleńkiej grządki,

mój plecak nie pomieściłby tylu ubrań roboczych.
Za to mogę ci pomóc w umyciu sztucznych kwiatów,

może coś jeszcze się nadaje,
może coś jeszcze zostało z pogrzebu twojego  ojca. 





Wiersz o jednym norweskim słowie

Alicja ze strony Feromony.pl  
wysyła do mnie automatyczne listy, nie wolno na nie odpowiadać,

żeby nie uwiodły, nie zamknęły ust.  
Pisze: koniecznie aplikuj feromony na skórę!

Po ich zastosowaniu
znacznie łatwiej znajdziesz potencjalnego partnera,
nawet jeśli zamiast „Kocham” mówisz „Dommedagsfrykt,
co po norwesku oznacza „lęk przed dniem sądu ostatecznego”.

Jej przyjaciółka dzięki ich zbawczej mocy założyła rodzinę
i urodziła trzy córki.

Pierwsza jest piękna, dlatego nazwano ją Estyma.
Druga jest subtelna, dlatego nazwano ją Dyskrecja.
Trzecia połączyła cechy dwóch poprzednich. Nazwano ją Eskalacja. 

niedziela, 23 czerwca 2013

Z antologii "Węzły, sukienki, żagle. Nowa poezja, ojczyzna i dziewczyna". Kutno 2013.


Piosenka o drugiej Irlandii



Marcie Frątczak

Ten nadmiar, ten ostry jak brzeg liścia, jak morska sól
Przesyt przywileju.




Seamus Heaney, „Ostrygi”

Heaney otwiera ostrygę. Belfast otwiera ogień.
Czytelnik otwiera książkę: powiedz, powiedz, no powiedz

po co ci takie truchełko? Po co ci te bebechy?
Rozbijasz skórę orzecha, głos odbija się echem,

trafia pod strzechy Belfastu, który otwiera oczy.
Budzi go dym papierosów. Ciągle poci się, poci

że nic a nic to nie mówi. Potem pali się, pali
płynący, aby ocalić, statek z gladiatorami,

zabiera od zapomnienia: ostrygi, małże, sushi.
To wszystko miało pójść z dymem, ale tylko się dusi.

To dobrze, niech będzie gęsto, niech się duszą w tym tekście
słowa jak balast Belfastu. W Peweksie. W Pekaesie.


Układy chaotyczne

Najbardziej poetycka jest umowa o dzieło,
a dzieło jest układem dynamicznych skojarzeń,
więc jeśli jeż, to korona z cierni,
a jeśli Bóg, to z obrożą-zabawką.

Umowa o dzieło, a może o działo.
Dlaczego, mamusiu, po jednej stronie
ulicy jest tabliczka przystankowa „Armii Poznań”,
a na przystanku powrotnym tej tabliczki nie ma?


Tak się czasem zdarza. Lecz nie ma się zdarza.
Może Bóg zapomniał o okolicy za miedzą,
gdzie ulice bez nazw i psy bez obroży?
Armia Poznań dotarła tylko do tego momentu,

dalej teren prywatny i prywatne zniszczenia.