czwartek, 22 listopada 2012

Takie zwykłe praskie madonny - e-book


Kiedy wymyślaliśmy Praski Slalom Poetycki wiedzieliśmy na pewno, że chcemy by był to festiwal otwarty – na spotkania, ludzi, zdarzenia, pomysły. I tak się stało, a dowodem tego jest ta, wydana w wersji elektronicznej, książka. 
Na jedno z pierwszych slalomowych spotkań przyszedł Krzysztof Mich – dziennikarz, fotograf, autor m.in. książki Moje miasto Praga. Okazało się, że to jego praskie zdjęcia zdobią jedną z kawiarni, w których mają miejsce nasze spotkania - „DeCoterię”. Przyszedł i został z nami. 
Któregoś dnia przyniósł zdjęcia Madonn robione na praskich podwórkach oraz cmentarzu bródnowskim i zapytał, czy kogoś to może zainspirować, czy może coś byśmy napisali… Pokazaliśmy te zdjęcia tym, którzy występowali na slalomowych spotkaniach, którzy przychodzili posłuchać a czasem przeczytać swoje wiersze w turniejach. Okazało się, że powstało ponad dwadzieścia utworów inspirowanych madonnami Krzysztofa. I choć początkowo mieliśmy tylko zaprezentować je na wspólnym wieczorze, pomyśleliśmy, że chcemy by zostały z nami na dłużej. Stąd ta książka. 
(Dorota Ryst)

Zdjęcia: Krzysztof Mich
Projekt okładki: Arkadiusz Łuszczyk
Zdjęcie na okładce: Krzysztof Mich
Redakcja: Dorota Ryst, Paweł Łęczuk, Sławomir Płatek
Korekta: Izabela Wageman
Projekt typograficzny: Arkadiusz Łuszczyk
Seria Salonu Literackiego (10)

© Copyright by Stowarzyszenie Salon Literacki
ISBN 978-83-933101-9-7
Wydawca: Stowarzyszenie Salon Literacki









Książka do pobrania tutaj

środa, 14 listopada 2012

Księga wyjścia


Daj mi gazetę poznańską, chcę zobaczyć, kto umarł – mówi ojciec,
jakby to miała być kronika towarzyska, a przecież wiadomo, że zmarli
są równie kontaktowi jak ci od ankiet, którzy mnie konsekwentnie ignorują,
każą stawać w ostatnim rzędzie.  Mam metr dziewięćdziesiąt wzrostu

i wszystko bym zasłaniał,  nie odpowiem więc na pytanie  
czy kiedykolwiek myślał Pan o sensie, o treści swojego życia,
choć trawiłem ją w sobie tak długo, że stała się duszna. W tym mieście
ludzie bardzo długo czytają rachunki z restauracji, mielą swoje cyferki,

robaczki tuszu. Ja z tej odległości nic nie widzę,
ucieka przed wzrokiem jakbym miał zawroty głowy.
Tylko przyjemne mrowienie

w cielsku złożonym do snu, opasłym
jak wszystkie biblie świata. 



____________________________________

fraza o rachunkach - M. Świetlicki, na spotkaniu autorskim w Poznaniu

wtorek, 13 listopada 2012

Apel Konrada Góry

Poniżej przeklejamy treść apelu Konrada Góry w zw. z wydarzeniem zaistniałym 11.11.12 we Wrocławiu. 


"Cześć, 

wczoraj, 11. 11. 12, wieczorem, zluzowani z oficjalnej (zarejestrowanej) części wrocławskiej filii ogólnopolskiej radości niepodległościowej fanatycy Polski w składzie ok. 100 dusz męskich zaatakowali wrocławski wagenburg, skłot wagonów mieszkalnych przy ul. Na Grobli (były kamping Ślęża; 40 metrów od instytutu Grotowskiego), na którym przebywało wtedy 16 osób. Ponieważ uderzenie nastąpiło od sąsiedniej posesji,a nie od bram ulicy, które miały wsparcie w barykadach, tej mikrej załodze udało się utrzymać obronę przez 10 minut, potem większość rozpierzchła się: koledze, z którym mieszkałem 6 lat na skłocie na Kromera, nie udało się: dostał się pod buty kilkunastu typów, ma złamane nos, szczękę, obojczyk, żebra, rękę i nogę, przez jakiś czas był w stanie krytycznym, teraz jest w stabilnym. 

Każdy w tej sytuacji uruchamia swoje kanały reakcji; ktoś bierze się za akcję wsparcia, ktoś zaczyna budować stumetrowy mur. Nie znajduję w sobie innej odmienności od reszty swojego środowiska ideowego i życiowego, jak tych kilka znajomości w środowisku literackim, i w tej sytuacji, czuję się zobowiązany do tego, być może groteskowego ruchu: chciałbym Wszystkich Was prosić o rozważenie udziału w projekcie solidarnościowym z Wagenburgiem (to jego w zasadzie oficjalna nazwa), który miałby polegać albo na przyjeździe do Wrocławia w najbliższym wspólnie ustalonym czasie dla dokonania na wagenburgu - były tam już takie imprezy - serii czy mityngu czytań wierszy, prozy etc., dla wyrażenia w ten sposób wsparcia gestem dla tego miejsca, albo też na zorganizowaniu w najbliższym czasie pęku takich czytań w swoich miastach: Poznań, Warszawa, Toruń, Trójmiasto, Górny Śląsk i wszystkie możliwe inne - to mogłoby być, ale nie musi, połączone z jakąś zbiórką pieniędzy do puszki; w wypadku zjazdu do Wrocławia, potrzebowałbym czasu na zorganizowanie pieniędzy na zwroty, dlatego wprost stawiam pytanie, czy ktoś mógłby w tej sprawie uruchomić także swoje kontakty. Najistotniejsze w tym projekcie jest, moim zdaniem, uczynienie go medialnym w każdej możliwej skali, chodzi mi o wysłanie czytelnego sygnału do ludzi na Grobli, że nie są sami; nie bez powodu staram się o przekaz do całego (prawie) spektrum politycznego sceny literackiej; mi się osobiście ta sprawa nawet polityczna nie wydaje (w tym sensie, że w zasadzie nie ma skodyfikowanej idei skakania po człowieku w podkutych trepach). 

Czekam dość pokornie na jakikolwiek odzew; milczenie oczywiście rozumiem. 

Mejl do mnie: konradgora78@gmail.com"


poniedziałek, 12 listopada 2012

„Toca” Magdaleny Gałkowskiej już w sprzedaży!


BIBLIOTEKA WSPÓŁCZESNEJ POEZJI POLSKIEJ„Zeszytów Poetyckich”
Redaktor seriiDawid Jung
Redaktor tomu: Robert Rutkowski
Współpraca redakcyjnaJakub Sajkowski
 Grzegorz Łączyk
Blurb: Marcin Orliński


Nie wiemczy poezję Magdaleny Gałkowskiej da się wj akikolwiek sposób zdefiniować, ale jednego jestem pewiente wiersze mają formę ciekłąSłowa nie rozchlapują się tu o przedmioty, ale dopasowują do nich,nadając im określoną fakturę i barwęPoetka potrafi twórczo wykorzystać możliwości jakie daje język 
opowiedzieć własnąprzekonującą historięFormalna płynność okupiona zostaje jednak okrutnieTytuł tomu,
który nawiązuje do średniowiecznych tortur wodnych,można bowiem odczytać jako sugestię, że wszelki życiodajny ruch, w tym ruch miłości czy aktywności twórczejzawsze się wiąże z bólem i utratą. Melancholia to jednak nie jedyny klucz do tej poezji. Z tym, co uciekaGałkowska potrafi bowiem prowadzić zaciekłą walkę.


Marcin Orliński
 Szczegóły zamawiania pod tym linkiem




kobieta ocean

i jest opłata, bardzo słona opłata
za słowo, za dotknięcie,
albo za trochę krwi


Sylvia Plath, "Lady Lazarus"


mam trzydzieści sześć lat, nie boję się,
kiedy przychodzą i przykładają usta.

mogą się zanurzyć, dotykać
do woli, wyławiać ze środka
egzotyczne istoty, patrzeć
jak faluję rozgarniana rękoma.

topielcy nadają mi imiona,
wypisują je na mokrym piasku,
jak ślad dla przypadkowych turystów
i zorganizowanych wycieczek.

za wizyty płaci się ciałem,

a ja potrafię pieścić długo,
aż do podskórnych wylewów,
do ostatniego oddechu
czekać,
aż skuje mnie lód.



debet

Aleksandra umarła rano. teraz jest
popołudnie. matka nie przestaje płakać,
więc milczę i obserwuję słońce,
które uwija się w koronach drzew.

matka zaraz skończy i zdąży złapać jeszcze
ostatni, powrotny promień. bóg przyjmuje
od dziesiątej do dwudziestej. jak w banku 
mamy wieczność, więc dlaczego właśnie dziś

patrzysz na mnie, jakbyś szukał odpowiedzi
na pytania, które niczym debet spędzają nam
sen z powiek? czekam, bo mam pewność,
że wraca się zawsze, by ponieść koszty.



ah1n1

poranne rekwizyty: czarna furgonetka, używany sweter
ze straganu (też czarny). Obama patrzy ze zdjęć
w darmowej gazecie. ostrzegają przed wirusem,
a mnie boli tylko oparzone miejsce i jeszcze nogi

od spacerów po poczekalni. oduczyliśmy się mówić,
doskonalimy jedynie zdolności manualne i poprawność
w pisowni. nie ma wielkich liter, gdy zaczynasz tracić głos.

we mnie też coś przestaje
krzyczeć.


piątek, 2 listopada 2012

Facebook. Portrety trumienne.


Pierwszy listopada. Chłopak, z którym nigdy nie rozmawiałem,
twierdzi, że jesteśmy znajomymi.  To trochę tak,

jakbym znał go z  nekrologu. Mamy czterdziestu dwóch wspólnych,
teoretycznie jest szansa, że te same osoby będą na naszych pogrzebach.
Czterdzieści dwa te same genotypy

zakręcą się wokół nas, jakbyśmy byli genetycznymi bliźniakami.
Można by zmieszać naszą krew, namalować martwą naturę,
wszyscy się zachwycą, nie będzie rozmów. Tylko harmonijny, 

jednostajny dźwięk szczebiotania, 
jak karabin maszynowy, nic nie wyłowisz oprócz łusek.